Strona główna » Books » The time traveller czyli bardzo króciutko o książkach z wierszami z dzieciństwa

The time traveller czyli bardzo króciutko o książkach z wierszami z dzieciństwa

W ciągu dnia nachodzi mnie wiele myśli i pomysłów na to, co mogłabym tutaj napisać, ale niestety w biegu nie ma możliwości sfinalizowania owych przemyśleń i opublikowania ich na blogu, a do czasu, kiedy zasiadam przed laptopem, cały proces myśleniowy już dawno zabrał mnie w kompletnie inny zakamarek niż ten, z którego zaczęłam…

Nawiązując wobec tego do mojego poprzedniego wpisu, w którym napisałam, że nie mam za bardzo czasu na czytanie książek, dzisiejszy dzień przypomniał mi, że ostatnią moją przeczytaną od deski do deski książką (mniej więcej w połowie zeszłego roku) było „One Day” David’a Nicholls’a. Książka ta wpłynęła na mnie dość znacznie, przypominając mi trochę życie dwójki moich przyjaciół (do tego stopnia, że jedno z nich przed wyjazdem w dość odległą ode mnie część świata dostało kopię z dedykacją w środku), trochę moje własne. Wydaje mi się, że będąc w latach, kiedy dwudziestka jest już bliżej trzydziestki niż rok temu, wybrałam bardzo odpowiedni moment na przeczytanie tej powieści. Jej nastrój nazwałabym dramatyczno-filozoficznym, z dużą dozą samoironii, a bit pessimistic maybe, yet very addictive to read. Uważam, że jest to „życiowa” książka, jeśli można tak opisywać książki !

„What are you going to do with your life?” In one way or another it seemed that people had been asking her this forever; teachers, her parents, friends at three in the morning, but the question had never seemed this pressing and still she was no nearer an answer… ‚Live each day as if it’s your last’, that was the conventional advice, but really, who had the energy for that? What if it rained or you felt a bit glandy? It just wasn’t practical. Better by far to be good and courageous and bold and to make difference. Not change the world exactly, but the bit around you. Cherish your friends, stay true to your principles, live passionately and fully and well. Experience new things. Love and be loved, if you ever get the chance.

Książki oczywiście stanowią bardzo ważną część w życiu każdego człowieka, szczególnie małego w jego edukacji i kształtowaniu wyobraźni, więc o ile nie mam czasu czytać dla siebie książek dla dorosłych, w ciągu dnia i obligatoryjnie przynajmniej raz na dobranoc, przenoszę się wraz z Małą A w czarodziejskie światy pięknie ilustrowanych wierszy i bajek dla dzieci. Ostatnio ulubionymi krótkimi opowiastkami dla mojego szkraba przed snem stały się „Chory kotek” Stanisława Jachowicza oraz „Abecadło” Juliana Tuwima (ze względu na coraz większe zainteresowanie literami).

Muszę przyznać, że z Julianem Tuwimem Ania zaprzyjaźniła się dopiero niedawno (pomimo tego, że na jej półce z książkami w pokoju stoją dwie pozycje Tuwima z czasów mojego dzieciństwa, choć nie są to edycje bogato ilustrowane), zaledwie 2 tygodnie temu, kiedy wróciwszy z Polski, po pogrzebie prababci Kiki (na który nie chciałam zabierać Ani z powodu mroźnej zimowej pogody i atmosfery żalu i goryczy, która towarzyszy tym smutnym ceremoniom), przywiozłam podpisaną przez pradziadzia Misia cudownie ilustrowaną kopię wierszy Juliana Tuwima, polecaną na blogu Leny i Kuby tutaj. Faktycznie był to zakup, którego zdecydowanie nie żałuję, a ilustracje towarzyszące wierszom bardzo się Ani spodobały, chociaż póki co powtarzamy tylko w kółko „Spóźnionego słowika” oraz „Słonia Trąbalskiego”, do których od czasu do czasu jak mi Ania pozwoli dorzucę „Lokomotywę” i „Rzepkę” (do tej pory mnie fascynują swoją rytmicznością). Niestety w tym wydaniu wierszy Tuwima nie ma wszystkich, które ja tak ukochałam w swoim dzieciństwie jak „Pstryk”, tak więc na mojej liście zakupowej znalazło się jeszcze wydanie „Najpiękniejszych wierszy dla dzieci” Juliana Tuwima, dostępne tutaj.

Będąc w Plazowym Empiku, połakomiłam się także na zbiorowe opracowanie „Wierszy i rymowanek polskich” (link tutaj), które dosłownie sprawiły, że czytając rymowanki typu „Dylu dylu” albo piosenki takie jak „Misia A Misia B” czy „Mam chusteczkę haftowaną”, usłyszałam głosy swoich babć, dziadzia i rodziców czytających i śpiewających je mnie i mojemu rodzeństwu. Posługując się opisem widniejącym na stronie Empiku, z którym całkowicie się zgadzam „Wyróżniająca się wśród  publikacji na polskim rynku wydawniczym elegancka edytorsko książka jest znakomitym pomysłem na niebanalny prezent. Wszyscy dbający o polską tradycję literacką i kulturę, chcący przekazać to dzieciom, powinni mieć ten tom w domu.” Książka widnieje ze znakiem „tylko w empiku”, tak więc biegnijcie tam kupić kopię dla siebie i swoich podopiecznych. 😉

I jednak jak się okazało nie tylko zapachy i muzyka mają niesamowitą moc przenoszenia w czasie.

Dodaj komentarz